11 czerwca 1944 r., kiedy Niemcy zaczęli zacieśniać pierścień swoich wojsk wokół lasów janowskich i lipskich, w lesie nieopodal Graby koło Jarocina stacjonował polski oddział partyzancki pod dowództwem por. Juliana Kaczmarczyka ps. „Lipa”.
Zastępca „Lipy”, Franciszek Bielak „Sokół”, tego dnia wcześniej po obiedzie odszedł z częścią oddziału w kierunku Nalep i zmierzał w kierunku zgrupowania partyzantki sowieckiej i polskiej w lasach janowskich. Gdy również później „Lipa” po dłuższym odpoczynku szykował się do wymarszu ze swoimi ludźmi, jeden z partyzantów stojących na czujce zauważył kawalerzystów kałmuckich zbliżających się do partyzanckiego zgrupowania.
Stanisław Młynarski w swojej wspomnieniowej książce pisze:
„W tej sytuacji partyzanci zorganizowali zasadzkę w gęstym młodniku sosnowym. Podczas strzelaniny partyzanci zabili kilka własowców i 15 koni, zdobywając kilka pistoletów maszynowych i sporą ilość amunicji. Jednakże po nadciągnięciu dużego oddziału niemieckiego, partyzanci zostali otoczeni z trzech stron i zmuszeni do wycofania się na skraj śródleśnego bagna, w którym zamierzali się ukryć. Nie zdążyli tego uczynić i chcąc wyjść z okrążenia, przeprowadzili kontratak, który był zrywem rozpaczy. Do bojów partyzantów poderwał „Lipa”, ale natychmiast zostali oni zatrzymani i zalegli, gdyż „Lipa” został zraniony w rękę, którą bandażował Kazimierz Szubert „Znachor”.”
Ustalono, że pod Grabą poległo trzynastu żołnierzy: „Lipa”, „Znachor”, Władysław Rękas „Sęp”, Józef Maziarz „Błyskawica”, Adam Kobylarz „Wilk”, Bronisław Olszówka „Orzeł”, Franciszek lub Antoni Dąbrowski „Śpiewak”, „Radzio”, „Wróbel”, „Szlama”, „Ruski” oraz dwaj partyzanci radzieccy NN.
Części partyzantów udało się jednak wyjść z okrążenia; poukrywali się w bagnach skąd wyszli po odejściu wojsk niemieckich.
Ciekawością jest wspomnienie Tadeusza Szymańskiego, który wspomina w jaki sposób zginęli „Lipa” i „Sęp”:
„Niemcy rozpoczęli pacyfikację 11 czerwca, w niedzielę. Uprzednio zamykali drogi, szosy, przejścia leśne przy pomocy min, budowali umocnienia, przeceniając w sposób oczywisty siły przeciwnika. Nastąpiły pierwsze potyczki. Na linii niemieckiego natarcia znalazł się oddział Straży Chłopskiej „Lipy”, będący jednostką 1 Brygady AL. Znajdował się on we wsi Graby, otoczonej z czterech stron lasami jarocińskimi. We wsi było 17 partyzantów, gdy napadł na nią szwadron kawalerii kałmuckiej z korpusu jazdy dr. Dolla. Po parogodzinnej walce zginęło 13 partyzantów. Bronili się do ostatka po bohatersku, tylko czterem udało się przebić na północny wschód, gdzie stały oddziały polskie i radzieckie. „Lipa” ranny w nogę, nie mogąc uciekać, dobił się z automatu. „Sęp”, jego zastępca, a mój dobry przyjaciel i współtowarzysz od pierwszych dni konspiracji, ciężko ranny strzelił sobie w usta.”
Literatura podaje, że oddział Juliana Kaczmarczyka „Lipy” należał do AL jako III kompania Straży Chłopskiej w I Brygadzie im. Ziemi Lubelskiej. Teraz podaje się, że faktycznie „Lipa” dowodził oddziałem Batalionów Chłopskich – Ludowej Straży Bezpieczeństwa, i mimo, iż był przeciwnikiem scalenia z AK i współpracował z komunistami, to do końca im się nie podporządkował. Stanisław Michalski wspomina, że „Lipa” włączył swój oddział do I Brygady AL, ale na prawach autonomii. Na dowód czego podaje się meldunek po akcji „Sturmwind I” zastępcy „Lipy” Franciszka Bielaka „Sokoła”, który zgodnie z wcześniejszymi wskazówkami swojego dowódcy meldunki składał bezpośrednio do „Oracza”, inspektora BCh-LSB w okręgu krakowskim.
W latach 60. XX w. w miejscu stoczonej bitwy postawiono pomnik, który ze zmianami (zwłaszcza napisów na tablicy) stoi do dzisiaj.
(Wykorzystano książkę Dionizego Garbacza „Przechodniu, pochyl czoła”, Jacka Siembidy „Ziemia Jarocin”i Tadeusza Szymańskiego „My, ze spalonych wsi…”
Fotografie archiwalne pochodzą z książki Jerzego Markiewicza „Paprocie zakwitły krwią partyzantów”)