Image default

Biskie Drogi, praktycznie zapomniany już przystanek, jest położony przy drodze wojewódzkiej 858 na odcinku Biłgoraj – Zarzecze. W sąsiedztwie przystanku znajduje się niemal legendarny trakt o nazwie Biskie Drogi. To bardzo ważne, historycznie miejsce.

Od 1960 roku aż do lat 90. XX wieku podróże odbywały się w całkiem innych warunkach niż obecnie. Niewielu ludzi było stać na własny środek transportu w postaci samochodu, większość musiała zatem radzić sobie inaczej. Wiecznie zatłoczone PKS-y, chamscy kierowcy, którzy byli panami losu podróżników, do tego wyjątkowo niekorzystne warunki atmosferyczne… Trzeba też wziąć pod uwagę, że podstawowymi środkami komunikacji były własne nogi, rower czy furmanka ciągnięta przez konia.

Złote lata PKS

Biskie Drogi to przystanek PKS, który skupiał wokół siebie aż kilkanaście wsi. Był położony przy bardzo ważnej i strategicznej drodze wojewódzkiej i dało się z niego dojechać nie tylko do Biłgoraja, ale także do Zamościa, Stalowej Woli, Niska, Krzeszowa czy Harasiuk. W tych miejscowościach odbywały się przesiadki do większych ośrodków miejskich, takich jak Kraków, Lublin, Warszawa, Łódź, Kielce, Wrocław.

Na początku jeździły tamtędy Sany H-100, Jelcze 043, zwane popularnie Ogórkami, Autosany H9-20 czy Sanosy… Później, w najlepszym i szczytowym okresie PKS (połowa lat 80.), doszły do tego Jelcze PR110I, PR110M czy legendarne, o charakterze lokalnym, L11 bądź L11/2.

Setki mieszkańców Banach, Ciosmów, Bidaczowa czy nawet Szeligi musiało podróżować do prężnie wówczas działających zakładów pracy, czyli m.in. słynnej MEWY lub Biłgorajskich Zakładów Naprawy Samochodów. Młodzież dojeżdżała do szkół, a staruszkowie na jarmarki, do lekarzy. Życie codzienne, ot co.

Co się kryło w nudnej rzeczywistości codziennego życia? Bardzo dużo! Moja ciocia, mieszkanka Ciosmów, mając wówczas 15 lat, musiała sama chodzić przez las od owego przystanku do swojej wsi. Takie to były czasy, że rodzice wysyłali dzieci „na pożarcie wilków”, czyli na zmaganie się z wieloma niebezpieczeństwami. Dziś jest to nie do pomyślenia.

Ciocia, zanim rozpoczynała powrót do domu przez las, musiała czekać na wolne miejsce w autobusie. A takich miejsc zawsze brakowało. Co z tego, że było sporo kursów i wiele autobusów zatrzymywało się na tytułowym przystanku, skoro były zapchane. Trzeba więc było czekać do skutku. Zresztą nie tylko moja ciocia mierzyła się wówczas z tym – dość śmiesznym współcześnie – problemem (teraz autobusy jeżdżą prawie puste).

Mieszkańcy, którzy mieszkali w pobliżu owego przystanku, wysiadali właśnie na Biskich Drogach. Najwięcej szczęścia mieli mieszkańcy Banach – wystarczyło tylko przejść spokojną, leśną drogą, góra 40 minut, i było się w domu. A co można powiedzieć o ludziach z Ciosmów albo Szeligi? Nieraz zimą szli kawał drogi, brodząc w śniegu czy błocie. Wiadomo, dni zimowe są najkrótsze. Było tak ciemno, że nic nie było widać. Tylko w górę się patrzyło, na niebo, na wąski pas drogi pozbawiony drzew. To co, że było mokro? Chlapało się po kałużach i nie przejmowało tym. Nieraz było tak przerażająco, że człowiek tylko się modlił, żeby upiory, strzygi, topielce, a nawet wilki go nie dopadły!

Bitwa powstańcza

Z ponurej historii Biskich Dróg, zasłyszanej z opowiadań, wiemy, że człowiek z duszą na ramieniu musiał się mierzyć ze straszliwym brodem na potoczku Krwy. Było to wówczas bardzo niebezpieczne i przerażające miejsce. Po prawej stronie drogi, idąc w stronę Ciosmów, znajdują się bagna Rwy, czyli dawna arena krwawych walk powstańców styczniowych z Moskalami (21 marca 1863 roku). Przez długi czas zamiast wody płynęła tamtędy krew poległych – stąd pochodzi mroczna nazwa tego potoku. Co więcej, w tym miejscu karety i wozy ulegały uszkodzeniom, łamały się ich koła, nawet Kozacy mieli się tam utopić i ponoć nocami w okolicy słychać ich jęki. Dosłownie.

No, może nie dosłownie, chyba że dzieje się to wiosną, kiedy słychać przeraźliwe odgłosy… żurawi. Ale jak to jest z tymi jękami w okresie letnim i zimowym – nie zanotowałem. Strach sprawdzać! Wprawdzie może to oburzyć miłośników ptaków, którzy krzyk żurawia uważają za jeden z najpiękniejszych ptasich odgłosów, ale dla prostego człowieka, który żył jeszcze w realiach XIX czy XX wieku, wrażenie po usłyszeniu dźwięków wydawanych przez żurawie czy puchacze, szczególnie po zmroku, nie było najlepsze.

Wyobraźnia w tym miejscu działa, zwłaszcza że widać na tej dawnej arenie walk czarną jak smoła wodę, która do złudzenia przypomina krew, jak w kultowym dreszczowcu Psychoza z 1960 roku. Brzmi znajomo?

Potyczka w czasie II wojny światowej

Dodatkowo na tym odcinku drogi w czasie II wojny światowej partyzanci zaatakowali niemiecki konwój. Po boju pod Ciosmami oddziały AL ostrzeliwały Niemców, którzy ponieśli bardzo poważne straty. Polacy natomiast zatopili zdobytą broń w pobliskim stawie.

Legenda o karczmie

A z tym stawem jest związana pewna legenda – miała się tam znajdować karczma. Podobno zapadła się pod ziemię i pozostało po niej oczko wodne. Jednak to tylko bajka, w dokumentach bowiem nie ma o tym ani słowa, a jak wiadomo, dokumenty ordynackie były prowadzone bardzo skrupulatnie.

Bliskie Drogi czy Biskie Drogi?

Prawidłowa nazwa to Biskie Drogi, ponieważ był to trakt z Szeligi przez Ciosmy aż do Biszczy i okolic. To też istotna droga dla mieszkańców Bukowiny, którzy są właścicielami lasów „chłopskich” właśnie w tym miejscu. W latach 60. XX wieku, kiedy postawiono przystanki PKS, ktoś się pomylił przy zapisywaniu nazwy i tak już zostało do dzisiaj.

Biskie Drogi to zapomniana już droga leśna od Bidaczowa Starego przez Banachy, Pszczelnę aż do Ciosmów.

Nie można zapomnieć, że Biskie Drogi przecinają niezwykle ważny, historyczny trakt łączący Biłgoraj i Zamość z Krzeszowem – Gościniec Krzeszowski. Niedaleko Biskich Dróg znajduje się metalowy krzyż, postawiony w miejscu krzyża biłgorajsko-janowskiego z 1863 roku.

Biskimi Drogami maszerowały i oddziały niemieckie, i polskie oddziały partyzanckie z różnych zgrupowań, i powstańcy styczniowi z Czechowskim na czele.

Idąc tą drogą, natrafiamy też na piękną, odnowioną kapliczkę kłodową. Pochodzi ona z połowy XIX wieku i była bardzo ważnym drogowskazem dla podróżnych z Soli, Ciosmów, Banach i nie tylko. Niedaleko kapliczki jest położona urokliwa osada śródleśna – Pszczelna. W pobliżu tej wioski stoi piękny krzyż z połowy XIX wieku. Kto dociekliwy, może pójść dalej i za tym krzyżem poszukać jeszcze jednego o podobnej urodzie, z 2003 roku.

W okolicach Pszczelnej, po prawej stronie drogi, idąc w stronę Ciosmów, istniała kiedyś inna osada śródleśna – Nieszury. Zniknęła w połowie XIX wieku. Zostały po niej tylko doły w miejscach, gdzie domy.

Wspomnienia

Wróćmy do relacji ludzi, którzy wędrowali tym traktem. Noc dla nich była istnym koszmarem! Szczególnie dla mieszkańców Szeligi, którzy musieli przedostawać się przez zaspy śniegu i stawać twarzą w twarz ze zjawą, która ponoć objawiła się w lesie przy wiosce…

Wszystkie te sytuacje pokazują, jak ważny był ten punkt komunikacyjny dla mieszkańców.

Ciocia opowiadała jeszcze, że w latach 80., gdy przyjeżdżali z mężem i córeczką do rodzinnych Ciosmów, musieli aż z drugiego końca Polski dojechać najpierw do Lublina, z Lublina PKS-em do Biłgoraja i dopiero lokalnym kursem z Grodu Łabędziego do Biskich Dróg. Wujek brał córeczkę na plecy i targał bagaże przez dobre kilka kilometrów. Brzmi strasznie? Otóż nie, to typowy obraz życia codziennego w PRL-owskiej Polsce. Podobne sielskie i pełne nostalgii widoki znamy z popularnych polskich seriali, takich jak Daleko od szosy czy Zmiennicy (tu słynna scena z Sanosem). Także piękne obrazki z podręczników szkolnych z lat 70. i 80. sprawiają, że ożywiają na nowo wspomnienia z lat dzieciństwa.

Bliskie, a raczej Biskie drogi w kierunku Ciosmów. To był dawniej bardzo ważny szlak komunikacyjny. (fot. M. Kańkowski)

Szlak czerwony

Na zakończenie dodam jeszcze, że przy Biskich Drogach jest oznaczony pieszy szlak turystyczny – czerwony Szlak Walk Partyzanckich, który początek bierze w Bidaczowie Starym. Przebiega on przez Biskie Drogi, Ciosmy, Szeligę, Ujście, Porytowe Wzgórze, Szklarnię aż do Lipy. W latach 80. i 90. wędrujący nim turyści mogli nawet w okresie wakacyjnym bez problemów korzystać z komunikacji autobusowej. Obecnie, w okresie wakacji taka komunikacja praktycznie nie funkcjonuje.

Legendarny szlak czerwony z Starego Bidaczowa do Lipy. (fot. M. Kańkowski)

Czasy współczesne

Współcześnie przystanek jest nieczynny, a wszystkie autobusy PKS Biłgoraj omijają go, jeżdżąc przez Banachy. Tak dla przypomnienia – do 2014 roku na linii międzymiastowej Stalowa Wola–Biłgoraj przez Banachy kursowały przeważne turystyczne Peerki z PKS Stalowa Wola.

Obecnie przystanek nie funkcjonuje. (fot. M. Kańkowski)

Jeśli ktoś z czytających ten artykuł chciałby podzielić się opowieściami związanymi z tym miejscem, zapraszamy do kontaktu.

Related posts

Leave a Comment