Image default
Historia regionu Huta Nowa Huta Stara Turystyka

Historia Osady Leśnej i aresztowania Bolesława Usowa ps. „Konar”

To miejsce ma różne nazwy. Na mapach topograficznych i turystycznych widnieje nazwa Osada Leśna. Administracyjnie (obrębowo) teren ten należy do gruntów wsi Huta Stara. Z kolei geograficznie najbliżej stąd jest do – najbardziej kojarzącej się z tym miejscem – Huty Nowej. Natomiast pod względem leśnym miejsce nazywane jest Rogóźnią, gdyż znajduje się tu współczesna leśniczówka leśnictwa Rogóźnianka należąca do Nadleśnictwa Biłgoraj. Jednak do 1973 r., zanim teren ten przejęło Nadleśnictwo Biłgoraj, administrowało nim Nadleśnictwo Huta Krzeszowska.

Mapa: Wydawnictwo Turystyczne Paweł Wład – zrzut z ekranu programu mapowego, bez skali.

Jakkolwiek by nie nazywać tego miejsca, leży ono w gminie Harasiuki w powiecie niżańskim.
Nazwa „Osada Leśna” może w swojej wymowie trochę mylić, gdyż nikt tu teraz nie mieszka, a jedynym budynkiem jest tu współczesny budynek kancelarii leśnictwa. Ale kiedyś było ich tu wiele. Jeszcze w 2006 r. stała tu przedwojenna ordynacka sekretarzówka, budynki mieszkalne i budynki gospodarcze należące do Nadleśnictwa Biłgoraj. Natomiast do późnych lat 90. XX w. stała tu również przedwojenna leśniczówka, a właściwie budynek dawnego Nadleśnictwa Huta Krzeszowska w Ordynacji Zamojskiej, w której w 1943 r. funkcję nadleśniczego  sprawował Bolesław Usow, pseudonim partyzancki „Konar”.


Bolesław Usow “Konar”

Bolesław Usow „Konar” to postać, która na stałe wpisała się w historię tych ziem. Był zastępcą Franciszka Przysiężniaka „Ojca Jana”, który dowodził niepodległościowym odziałem partyzanckim NOW-AK działającym na terenach lasów janowskich i okolic. „Konar”, pod nieobecność „Ojca Jana”, kierował tym oddziałem podczas największej bitwy partyzanckiej na ziemiach polskich, która miała miejsce na Porytowym Wzgórzu w Lasach Janowskich w dniu 14 czerwca 1944 r. Przyczynił się on wówczas bezpośrednio do zwycięskiego wyjścia z okrążenia wobec przeważającej siły wroga podczas tej bitwy; razem ze swoimi żołnierzami, pod osłoną nocy, wyprowadzili sobie znanymi ścieżkami niemal trzytysięczną rzeszę ludzi, będąc niezauważonymi przez Niemców.

Dokładna data objęcia stanowiska nadleśniczego przez Bolesława Usowa nie jest podawana przez literaturę. Być może  w archiwach nadleśnictw można się jej dokopać, ale póki co wiemy tyle, że „Konar” znalazł się w Hucie Krzeszowskiej dzięki bratu ordynata zamojskiego – Markowi Zamoyskiemu. Ściągnął on Usowa z Warszawy razem z jego matką, bratem i siostrą, aby objął funkcję nadleśniczego w Hucie Krzeszowskiej. Jedne źródła, np. Stanisław Puchalski w swojej książce „Partyzanci ‘Ojca Jana’”, podają, że stało się to już w 1939 r. zaraz po zbombardowaniu Warszawy. Inne z kolei, jak np. praca Tadeusza Chrzanowskiego pt. „Nadleśniczy Bolesław Usow ps. Konar (19313-1954)”, że dopiero później. Według Chrzanowskiego Bolesław Usow w latach 1940-41 pracował w Zakładach Zarządu Miejskiego w Warszawie, a po ściągnięciu go tutaj przez Zamoyskiego w 1941 r., zanim został nadleśniczym, pół roku pracował przy urządzaniu lasu. Jedno jest pewne, Bolesław Usow widnieje na zdjęciu pracowników nadleśnictwa (załączonym powyżej), które zostało zrobione w 1941 r.

Wieczorem 10 września 1943 r. budynek nadleśnictwa okrążyło Gestapo i  żandarmeria z Biłgoraja. Aresztowali Bolesława Usowa, jego brata Bazylego ps. „Walenty”,  profesora Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie Ludwika Ehrlicha, ukrywającego się pod nazwiskiem Smarzewski,  gajowego Antoniego Roczniaka, Walerego Sarzyńskiego oraz inne osoby. Niemcy przeprowadzili szczegółową rewizję. [1] Radiostacja i drukarnia były dobrze ukryte, ale gestapowcy zlokalizowali je przy pomocy konfidenta. Rozbili ścianę maskującą schowek i odnaleźli ukryte rzeczy. [2] Znaleźli broń, amunicję, maszynę do pisania i powielacz, aparat radiowy, prasę konspiracyjną, papier i inne kompromitujące przedmioty. Wszystkich zakuto w kajdany i popędzono pod silną eskortą do wsi, gdzie oczekiwały auta, pod opieką stacjonującego tu od miesiąca Wehrmachtu.[2]


Bolesław Usow “Konar”

Wywiad AK ustalił, że z chwilą przybycia do Biłgoraja, gestapowcy niezwłocznie rozpoczęli śledztwo. Stosowali najwymyślniejsze tortury w celu wymuszeniu zeznań. „Konar” był tym najbardziej podejrzanym i jego najbardziej martretowano. Prof. Ehrlich próbował popełnić samobójstwo, dlatego w celi siedział skuty, Antoniemu Roczniakowi zlecono pieczę nad nim. Wszyscy aresztowani byli żołnierzami Polski Walczącej, zaś profesor Ehrlich pracował w Biurze Informacji i Propagandy AK Okręgu Lublin. [1] Najprawdopodobniej Bolesław Usow w chwili aresztowania należał już do AK.

Ciekawą relację z aresztowania Usowa i Ehrlicha w tutejszej leśniczówce zawiera Biuletyn – Koło Lwowian, nr 46, grudzień 1983 r., gdzie R.A. Borth w artykule zatytułowanym „Kłopoty z profesorem Ehrlichem” pisze:

Po zajęciu Lwowa w czerwcu 1941 r. przez Niemcy, hitlerowski batalion „Nachtigall” z wybitną pomocą Ukraińców urządził rzeź polskich profesorów; tylko niewielu udało się ujść z życiem. Ocalonym zagrażało wciąż aresztowanie i śmierć. Do ocalonych należał profesor prawa międzynarodowego na UJK, Ludwik Ehrlich, który był najbardziej zagrożony z powodu swego żydowskiego pochodzenia; należało więc go uchronić od aresztowania. Studenci, członkowie AK przewieźli go ze Lwowa do dworu hr. Tarnowskiego w Rudniku nad Sanem, gdzie ukrywało się już ok. 30 osób z Krakowa. Profesor Ehrlich nie mógł się tam dostosować do roli pastucha czy dojarza; swoją postawą (wysoki, o wybitnie semickich rysach) i zachowaniem zwracał na siebie uwagę otoczenia. Na prośbę ukrywającego się przeniesiono go na plebanię na prawym brzegu Sanu, do Bielin. Po niedługim czasie ksiądz prosił, aby go zabrać z plebanii, gdyż profesor wdaje się w rozmowy z interesantami i łatwo może naprowadzić Gestapo. Przeniesiono go więc do odosobnionego gospodarstwa za wsią. Stamtąd wreszcie już „legalnie” i formalnie został przeznaczony przez Arbeitsamt w Biłgoraju do nadleśnictwa w Hucie Krzeszowskiej jako księgowy. Nadleśniczym był tu por. „Konar” członek AK, a jego matka, siostra i brat należeli tez do konspiracji. Obowiązkiem Ehrlicha było słuchać komunikatów angielskich (język ten znał dobrze, gdyż studiował w Oxfordzie) i francuskich i tłumaczyć na język polski; przepisywano to na maszynie i powielano dla rozsyłania po placówkach.

Prof. Ludwik Ehrlich

Wreszcie przyszło Gestapo. Pewnego poranku, późną wiosną 1943 r. [jak wiadomo, było to 10 września] leśniczówka została otoczona Niemcami. Ale wewnątrz udało się ukryć kompromitujące materiały na czas i gruntowna rewizja nic nie dała. Gestapowiec zwraca się do Ehrlicha:
– „Du Jude, gdzie radiostacja?”, ten odpowiada:
– „W łazience, wczoraj słuchałem” (!). Ale w łazience ani śladu nadajnika. Pytają „Konara”:
– „Gdzie radio”. Odpowiedź:
– „Nie mieliśmy żadnego radia!”. Teraz zwracają się do Ehrlicha:
– „Ty Żydzie, dlaczego kłamiesz?” i uderzają go w twarz. Następnie trzech mężczyzn z leśniczówki zakuwają w kajdany i wywożą do więzienia w Biłgoraju.

AK zależało na odbiciu aresztowanych i zanim zostali wywiezieni do Lublina, uwolniło ich przez zbrojną akcję.
Później, w rozmowie już na wesoło zwraca się prof. Ehrlich do „Konara” i mówi:
– „Mam do pana porucznika żal, pan mi zadał kłam wobec Niemców mówiąc, że nie było tam radiostacji, a ja przecież jeszcze wieczór słuchałem!”.

W tej notce w biuletynie wkradło się trochę  nieścisłości. Aresztowanie nie było wiosną, tylko we wrześniu, aresztowanych zostało co najmniej czterech mężczyzn, nie trzech, a „Konar” wówczas nie był porucznikiem, natomiast gruntowna rewizja jednak raczej była udana dla Niemców. Ale relacja ogólnie jest ciekawa.

Po aresztowaniu wszyscy zostali osadzeni w biłgorajskim więzieniu. Zostali później odbici przez partyzantów dnia 24 września 1943 r. Szczegółową relację z rozbicia biłgorajskiego więzienia zwiera ten artykuł: Rozbicie więzienia w Biłgoraju.

Co się stało z budynkami tutaj stojącymi? Budynek przedwojennej leśniczówki został sprzedany w 2000 roku, rozebrany i złożony gdzieś podobno na Pojezierzu Łęczyńsko-Włodawskim. Sekretarzówka jeszcze stała w 2006 r., ale spotkał ją ten sam los co leśniczówki. Bardzo podobny budynek sekretarzówki ordynackiej stoi jeszcze do dziś we Władysławowie w gminie Dzwola. Inne budynki również zdemontowano i rozebrano.
Dzisiaj zostały już tutaj tylko stare sady, piękne pomnikowe dęby i akacje, pasieka, dwie tuje, które rosły po bokach leśniczówki, i współczesna kancelaria Leśnictwa Rogóźnianka.



Tak wspomina dzieje Osady Waldemar Sprysak, były leśniczy leśnictwa Huta, który przez kilka lat tutaj mieszkał.

Po wojnie Osada Leśna liczyła trzy drewniane budynki mieszkalne które pozostały po Ordynacji Zamojskich tj. budynek nadleśniczego, sekretarzówka, w której mieściło się biuro nadleśnictwa; biurem kierował sekretarz, i gajówka dwurodzinna, która spłonęła w latach 1986 – 1990. Po utworzeniu Lasów Państwowych i Nadleśnictwa Huta Krzeszowska wybudowano dwa budynki mieszkalne murowane dwurodzinne . Nazwa leśnictwa Rogóżnianka pochodzi od miejscowości Rogóżnia, położonej na obrzeżach leśnictwa. Osada Leśna została administracyjnie przyłączona do wsi Huta Nowa dlatego nazwa Osada Leśna Huta Nowa .Mieszkańcami Osady byli kolejni nadleśniczowie, leśniczowie, gajowi, drwale, wozacy z rodzinami .Dzieci do szkoły chodziły do Huty Krzeszowskiej, oddalonej o ok. 5 km.  W  obecnym czasie Osada jest nie zamieszkała , pozostał tylko jeden budynek murowany gdzie mieści się kancelaria Leśnictwa Rogóżnianka. Tak dzieje Osady sprzed wojny i po wojnie pochłonął czas i las.




PS
Dziękuję Mariuszowi Szwedowi, Agnieszce Czernik i Waldemarowi Sprysakowi za udostępnienie starych zdjęć i za pozwolenie na ich umieszczenie w niniejszym artykule.


Przypisy:
[1] Stanisław Puchalski – „Partyznaci Ojca Jana” (Stalowa Wola, 1996)
[2] Maria Deresz – „Niebo bez słońca” (Warszawa, 1983)

Related posts

Leave a Comment