Image default

Wędrując wokół Lasów Janowskich spotkałem krzyże z większą ilością poprzeczek niż jedna, tak zwane karawaki. Wiem, że to krzyż morowy, choleryczny, a jego nazwa pochodzi od miasta Caravaca w Hiszpanii. W Polsce rozprzestrzenił się wraz z epidemiami, zarazami od końca XVII i trwał do początków XX wieku. Chciałbym przybliżyć nieco więcej informacji o tych krzyżach. Są one związane ściśle z błogosławieństwem św. Zachariasza. Pierwsze litery słów, od których zaczynają się poszczególne modlitwy tego błogosławieństwa były umieszczane na wszystkich belkach krzyża, tej pionowej również. Karawaka miała dwie poprzeczki, a kiedy litery te, będące kluczem do pełnej modlitwy, nie mieściły się na nich, dorabiano do krzyża belkę trzecią. Właśnie tak powstały karawaki z trzema belkami. Takie właśnie stawiano w regionie biłgorajskim i nazywano „karawiką”. Niezwykle ciekawy był rytuał związany z budową takiego krzyża. Opisał to Zenon Łukasz Baranowski w swoich pracach o figurach w powiecie janowskim.

Ścięte na karawakę drzewo nie mogło dotknąć ziemi. Trzeba było tak je obrabiać, żeby żaden element krzyża także nie dotknął ziemi. Dopiero tak wykonany wkopywano w przygotowanym wcześniej miejscu, a wszystko miało odbyć się w ciągu jednej nocy. Wymagało to nie lada umiejętności.

Tak działo się przed laty.

Ale ostatnio nastąpił pewien zwrot ku dawnej tradycji. W czasie pandemii covid-19, w Polsce znów stawiano karawaki, głównie na wschodzie naszego kraju.

Teraz wracam do karawak, które spotkałem w czasie swoich wędrówek.

Ten stojący przy drodze z Krzemienia II do Dzwoli, na wysokości Konstantowa jest z roku 1848, najstarszy w regionie:


Drugi, na zakręcie drogi z Kocudzy II do Zdzisławic. Te krzyże zrobiły na mnie największe wrażenie.


W pobliżu, w Kocudzy III, stoi krzyż, który kiedyś był karawaką, teraz, ze starości, ma już tylko jedno poprzeczne ramię. Stoi on blisko, dosłownie kilka metrów na lewo od kapliczki św. Cecylii:


Kolejne krzyże spotkałem na granicy Andrzejówki i Korytkowa Dużego, w miejscu zwanym Siedem Chałup. Udało mi się sfotografować jeden z nich gdyż drugi, stojący na samym zakręcie drogi, schował się w kępie drzew:

Related posts

Leave a Comment