Krzyże kolędnicze – niezwykła pamiątka tradycyjnych obrzędów
We wschodniej części powiatu janowskiego, w okolicach Dzwoli, Krzemienia, Łady i Kocudzy napotkałem oryginalne, niezwykłe krzyże kolędnicze. Krzyże te spotkałem tam, i tylko tam. Sama nazwa kieruje nas ku kolędzie ale słowo to oznacza zarówno odwiedzanie parafian przez księdza w okresie Bożego Narodzenia, obrzędowe chodzenie z kolędą i składanie sobie życzeń, jak i świąteczną kwestę. Powstanie krzyży kolędniczych wynika i wiąże się właśnie z tym ostatnim znaczeniem.
„W tradycji polskiej Boże Narodzenie było zawsze świętem wielkim. Starzy ludzie powiadali, że jest to nie tylko dzień narodzin Boga, ale także zaślubin (godów) dnia i nocy, ciemności i światła. W tradycji staropolskiej, a zwłaszcza w tradycji ludowej, domowe świętowanie Bożego Narodzenia trwało od Wigilii aż do Trzech Króli. Dni te bowiem a zwłaszcza wieczory, upływały niegdyś na wypoczynku, wspólnym śpiewaniu kolęd, odwiedzinach, wesołych zabawach i wizytach kolędników. Chodzenie po kolędzie, czyli po świątecznej kweście, dało początek niezwykłemu, oryginalnemu, wędrownemu teatrowi ludowemu, pełnemu humoru i swady, którym jeszcze w połowie XX wieku, a lokalnie nawet i dłużej cieszyli się i emocjonowali mieszkańcy polskich wsi i miasteczek. Początków tego niezwykłego teatru upatrywać można w archaicznych, noworocznych obrzędach na urodzaj, na pomyślność zabiegów hodowlanych i wszystkich innych zajęć gospodarskich. Przedstawienia kolędnicze wywodzą się z prastarych obrzędów rolniczych z udziałem masek zwierzęcych i postaci przebranych za zwierzęta. Chodzili też chłopcy z gwiazdą, szopkarze z szopką i kukiełkami oraz zespoły odgrywające ”Herody”, czyli przedstawienie o narodzeniu Pańskim”. /www.proanima.pl/
Pani Janina Oleszek z Kocudzy III w swoich opowieściach wspominała, że z kolędą chodził Anioł, Herod, Żyd, śmierć, diabeł, synek, ułani i Turek. Na koniec przedstawienia /bo to był istny teatr/ :
„Kapelusz nadstawiali i wychodzą. A jak chodzili te kolędniki, no to tak nie po jednej wsi, jeno jak wysły to dwa tygodnie, trzy tygodnie, no, później na jakiś cel. Jak co mówiłam na początku, moje te bracia chodziły, to później jak coś ukolendowali, to tutaj na końcu wsi taku kaplice wybudowały za te pinąndze. Każdy choć ni miał, bo to była bieda, ale dawali na kościół. Piekna horungiew taku drogu kupili, choć nie raz to i takie ochrypnięte poprzychodzili, jak takie trzy tygodnie to słowa, bo to trzeba było śpiewać i wszystko.
Janina Oleszek /www.teatrnn.pl/
No ale tak było. Robili wiecorki, przesły cału wieś, później wiecorek taki, potańcówka. No, na te potańcówke dziewcyny tam zwołały, no i każdo musiała coś tam mieć w kieszunce. Jakieś pare groszy. I tak jak chodzili to w każdy chałupie, potem kapela tam jakaś, przeważnie skrzypki były, bębenek taki sitkowy. No i brały tam nie było i babke i tego do tońca. A jak przetańcowały, to jakuś musiały dać.
No i tak to było, tak po wszystkich wsiach, wiecorki były tak, że troche tam, choć była bieda, uzbierały tych trochy piniedzy.”
Tradycja ludowa zna wiele form kolędowania. Kiedyś w każdej wiosce tworzyła się grupa kolędnicza, a śpiewane pieśni przekazywano sobie z pokolenia na pokolenie, bo kolędowanie to była jedna z najstarszych tradycji świąt Bożego Narodzenia trwająca od świąt czasem aż do Matki Boskiej Gromnicznej.
Mieszkańcy wsi oczekiwali na przybycie kolędników ponieważ ich przyjście zapowiadało urodzaj i powodzenie, dobrobyt i obfite plony. Wszystko to miały zapewnić kolędnicze życzenia. Przy tej okazji składano obfite dary kolędnikom także dlatego, żeby nie narazić się na docinki i ośmieszenie w ich przyśpiewkach.
Grupy kolędnicze były nastawione na zysk w postaci różnych darów i datków pieniężnych. Jednakże tradycje te do dnia dzisiejszego zachowały się już tylko w formie szczątkowej. Zatraciły swoją magię, swój urok i czar przegrywając z nowoczesnością.
Jeżeli teraz czytam na krzyżach kolędniczych, że fundatorami są kolędnicy z poszczególnych wiosek, to już wiem, skąd mieli na to fundusze. Wspomina o tym zresztą cytowana wyżej p. Janina Oleszek z Kocudzy III. Chwała im za to, że w ten sposób spożytkowali zebrane pieniądze.
Czytając napisy na tych figurach można się bardzo dużo dowiedzieć. Można z nich poznać z nazwiska fundatorów danego krzyża, intencję jaka im przyświecała no i zawsze datę.
Krzyże te są niemal identyczne w swej formie, czasem bardzo kolorowe i przyznać muszę, że prawie wszystkie są niezwykle zadbane. Wyjątkiem jest krzyż przy trasie nr.74 na wysokości Kocudzy oraz ten przy bocznej drodze prowadzącej z Łady do Chrzanowa. Zresztą ten krzyż ma inną formę niż pozostałe i prawdopodobnie stawiał go kto inny niż pozostałe.
Krzyże kolędnicze stawiał bowiem majster Stanisław Łukasik z Kocudzy, a powstały one tuż po II wojnie światowej do końca lat 50-tych XX wieku. Z jakich materiałów powstawały – tego nie potrafię określić. Wydaje mi się, że częściowo z betonu, a częściowo z kamienia, ale może uda się komuś i tę zagadkę wyjaśnić.
Na zdjęciach poniżej przedstawiam 14 krzyży kolędniczych do których dotarłem. Gdzieś musiał schować się przede mną jeden /chyba w Ładzie/, gdyż wszystkich razem powinno być 15.
I jeszcze jedno. W Internecie brak jakichkolwiek informacji na temat krzyży kolędniczych. Świadczy to o wyjątkowości tego tematu, a przede wszystkim o wyjątkowości tych figur napotkanych przeze mnie w powiecie janowskim.
3 komentarze
wydaje mi się, ale to muszę z rodziną potwierdzić, że w okolicach Białej (koło Janowa) fundowane były kapliczki – również z datków kolędowych. Jak potwierdzę/nie potwierdzę tego to wrócę tutaj
Ok. Potwierdzone. W czasach po 2 wojnie swiatowej, z koledowania w Bialej Drugiej wybudowano kapliczke w polach, lokalizacja:
https://maps.app.goo.gl/6DZygKrJNjgLfkpT6
Dzięki za info!