Image default

Kiedy zauważyłem ruch w młodniku i rozpoznałem, że to łoś, nie wiedziałem, że to młodziak. Był spory, bo zdążył podrosnąć od wiosny i widać, że nawet zdążyły mu się pokazać zalążki poroża. Zacząłem go pstrykać zafascynowany i szczęśliwy ze spotkania. On mnie zauważył i zaczął powoli się wycofywać. Trochę mnie ignorował, trochę nie; wypinając się do mnie tyłem, jednocześnie zerkał co parę kroków w moją stronę. Nagle moją linię wzroku przecięła ogromna głowa z wymownym spojrzeniem, jak by chciała powiedzieć: „a co ty tu moje dziecko nagabujesz?”. Ogromna klępa zaczęła się we mnie wpatrywać, jakby chciała mnie przewiercić wzrokiem. Cóż, wykorzystałem to, aż migawka się zagrzała. Jednocześnie, spójrzcie na czwarte zdjęcie, łoszak niby ignoruje całą sytuację, jako go niedotyczącą, patrzy się w drugą stronę, ale uszy ma odwrócone do mnie pilnie strzygąc i badając sytuację. Chyba ocenił ją jako nieciekawą, bo później znikł mi z pola widzenia.

Łosie były ode mnie jakieś 50m. Stałem na drodze, a one buszowały w młodniku. Nie okazywały strachu, ani niepokoju, z  zaciekawieniem patrzyły na rozwój wypadków. Jelenie czy sarny już by dawno dały dyla. Piszę to w kontekście ostatniej głośnych nawoływań do zniesienia zakazu polowań na te zwierzęta. Gdyby tak się stało, to strzelano by do nich jak do krów. One nie mają tak wrodzonego lęku przed człowiekiem jak inne jeleniowate. Stałyby i się patrzyły w wylot lufy.

Related posts

Leave a Comment