Image default
Biłgoraj Historia regionu Miejsca pamięci

28 stycznia 1945 r. Trzecie rozbicie więzienia w Biłgoraju

por. Konrad Bartoszewski ps. Wir

28 stycznia w 1945 roku w Biłgoraju poakowski oddział dowodzony przez ppor. Konrada Bartoszewskiego „Wira” w liczbie 24 żołnierzy uwolnił z więzienia 65 osób. Akcję wykonano bez rozlewu krwi.

W poniemieckim więzieniu byli przetrzymywani przez NKWD więźniowie polityczni, w przeważającej liczbie żołnierze AK.

Akcję zaplanowano na godzinę 23.00 w bardzo mroźną i jasną od pełni księżyca noc.

Oto relacje dwóch naocznych świadków.

1. Wspomnienie mjr. Stanisława Mazura ps. Wrzos, który był jednym z uwolnionych więźniów („Tanew”, 1999 r.):

„Pierwsze aresztowania członków AK – żołnierzy Podziemnego Państwa Polskiego w Biłgoraju, miały miejsce 9 sierpnia 1944 r. W tym dniu NKWD aresztowało biłgorajską Delegaturę Rządu Polskiego i członków Korpusu Bezpieczeństwa AK.

W październiku 1944 r., okupacyjne władze sowieckie zorganizowały Urząd Bezpieczeństwa Publicznego zwany potocznie UB. Jego szefem został kpt. NKWD Mikołaj Gorynow. To on, wykorzystując uległych komunistycznej propagandzie miejscowych komunistów, realizował stalinowską politykę faktów dokonanych: ścigał, prześladował i więził wielu żołnierzy AK.

mjr Stanisław Mazur ps. Wrzos

Ja także, po licznych przesłuchaniach przez funkcjonariuszy UB i samego Gorynowa, stałem się więźniem zamkniętym w celi nr l biłgorajskiego więzienia. Jednym z szesnastu osadzonych w tej celi był mój kolega Tadeusz Iwanowski – “Ney”, znany w biłgorajskim środowisku działacz harcerski, a w AK – płatnik obwodu, uczestnik walk pod Osuchami. To jemu udało się nawiązać kontakt ze strażnikiem o imieniu Stasio, który zgodził się doręczyć list do jego matki. Wysłany list i otrzymana odpowiedź miała dla nas wielkie znaczenie. Wkrótce każdy z naszej grupy miał łączność z domem. Po upewnieniu się, że wysyłane listy nie przechodzą przez ręce Gorynowa, siedzący z nami szef Biura Informacji i Propagandy Obwodu AK Biłgoraj – Tadeusz Gumiński ps. Mruk, Szyszka, Magnus, przekazał za pośrednictwem naszego Stasia wiadomość do Józefy Gebhardt. W liście opisał stosunki panujące w więzieniu, listę i rozmieszczenie więźniów, skład i zwyczaje strażników.

Jak się później okazało, Józefa Gebhardt uzyskane wiadomości przekazała do Komendy Obwodu AK, gdzie zapadła decyzja o naszym uwolnieniu. Na łącznika Komendy Obwodu z komendantem oddziału leśnego “Wirem” został wyznaczony Zbigniew Krynicki ps. Korab, lekarz biłgorajskiego szpitala.

W niedzielę 21 stycznia 1945 r., z biłgorajskiego więzienia została wywieziona na Sybir grupa siedmiu więźniów w tym biłgorajanin – Adolf Kalczyński ps. Negus. Zaistniała obawa, że w następną niedzielę Gorynow, również nas wytransportuje, ponieważ byliśmy już po śledztwie i między nami znajdował się szef Obwodu AK – “Mruk”.

O zaistniałej sytuacji “Mruk” wysłał kolejny meldunek do Gebhardtowej. W odpowiedzi adresatka uspokajała nas, ale czas naglił…

26 stycznia 1945 roku, był to piątek, w wiosce Brodziaki doszło do spotkania Konrada Bartoszewskiego “Wira” z “Korabem”, by ostatecznie opracować plan ataku na więzienie. Datę ustalono na najbliższą niedzielę, tj. 28 stycznia przed północą. W wyznaczony dzień około godz. 11.00 doszło do ponownego spotkania “Koraba” z łącznikiem por. “Wira” – Cyprianem Łysiem ps. Cyprian. W trakcie tego spotkania “Korab” nie tylko scharakteryzował ogólną sytuację w mieście, ale także poinformował, że wieczorem ma się odbyć zabawa taneczna. Sugerował, że mogą w niej uczestniczyć strażnicy nie mający dyżuru w więzieniu. Dla lepszego rozeznania w terenie, obaj przespacerowali się obok więzienia, a “Korab” – ku swemu zdziwieniu – dostrzegł, że w kwaterze NKWD – sowieckiej straży pilnującej więzienia z zewnątrz, znajdującej się w budynku Łypa, naprzeciw więzienia – jest pusto. W ocenie “Cypriana” sytuacja ta oraz wcześniejsza likwidacja wież strażniczych, ułatwiała swobodne podejście pod mury więzienia. Późnym popołudniem “Cyprian” odszedł w kierunku Brodziaków, do oddziału “Wira”, by przekazać dowódcy najnowsze informacje. Przypuszczam, że Gorynow mając pełne zaufanie do polskiej straży więziennej będącej stale wewnątrz więzienia, świadomie zlikwidował wieże strażnicze i wycofał sowiecką straż z obstawy zewnętrznej, by tym sposobem w oczach przechodzących tam ludzi, zakamuflować rolę, jaką to więzienie spełniało.

Było już po 22.00, gdy oddział “Wira” w składzie 24 partyzantów – żołnierzy AK, wszedł od strony Woli do miasta. Część oddziału uzbrojona w automaty i erkaem, z Franciszkiem Mielniczkiem ps. Jeż, na czele, obstawiła drogę Biłgoraj – Hedwiżyn od strony Zwierzyńca. Druga grupa obstawiła więzienie od strony miasta. Siedem osób, w tym “Wir” i Janina Roguska-Bartoszewska ps. Nina, podeszło pod samą bramę. Zerwano przewody telefoniczne łączące więzienie z miastem. Wykonanie zasadniczej części zadania podjęli się ochotniczo trzej żołnierze z oddziału: por. “Orkisz” – Antoni Radzik, “Murzyn” – Ignacy Peter i “Sławek” – Sławomir* Pauli. Po przystawieniu przyniesionej ze sobą drabiny, weszli na mur, przecięli druty kolczaste i po opuszczonej linie zeszli na teren więzienia. Zajęli stanowiska przyczajeni za występem muru w pobliżu drzwi wejściowych. W tym czasie przy furcie więziennej od strony ulicy “Nina” pociągnęła za linkę dźwigni dzwonka. Dopiero po trzecim sygnale usłyszeliśmy w celi, że ktoś szybko schodził z góry. Po wyjściu na zewnątrz nasz Stasio – strażnik, został rozbrojony i pod groźbą pistoletu doprowadzony do furty. Otworzył ją i oddał klucze. Na teren więzienia weszła grupa z “Wirem” na czele”.

* Zgodnie z informacją rodziny właściwe imię partyzanta “Sławka” to Bogusław.

2. Wspomnienie z 1990 r. Franciszka Mielniczka ps. Jeż, który brał udział w akcji rozbicia więzienia („Zeszyt Osuchowski” nr 10, 2013):

Franciszek Mielniczek ps. Jeż

Zima 44/45 r. Sroga, ostro też władze bezpieczeństwa wzięły się za Akowców, więzienia w powiatach zapełnione, deportacja do ZRSS „wyróżnionych” trwa. Coraz trudniejsze staje się ukrywanie, gdyż część społeczeństwa poszła za nową władzą, inni pogodzili się z zaistniałą sytuacją. W biłgorajskim więzieniu przebywało kilkudziesięciu Akowców. Po dokładnym rozeznaniu postanowiono otworzyć więzienie. Kilkunastoosobową grupą pod dowództwem „Wira” i „Orkisza” dojechaliśmy saniami pod Biłgoraj. Około północy, gdy już władza powiatowa w pełni się rozkręciła na hucznym balu, urządzonym przez UB, przystąpiono do akcji. „Orkisz” z grupką chłopców po drabinie weszli na mur więzienny, po linie opuścili się na dziedziniec więzienny, podeszli do drzwi budynku, czekając na wyjście wartownika. „Wir” ze swą grupą podeszli do zamkniętej bramy, gdzie umieszczony był uchwyt do przewodu sygnalizacyjnego na wartownię, odpowiednie szarpnięcia uchwytu uruchamiały sygnał na wartowni, na ten znak strażnik odemknął drzwi, wychodząc na zewnątrz budynku. Stojący przy drzwiach „Orkisz” z chłopcami chwycili niespodzianie strażnika, rozbrojono go, poczem otworzono bramę, wpuszczając grupę „Wira”. Oba zespoły z zatrzymanym strażnikiem wbiegły do budynku więziennego, rozbrojono na wartowni straż, następnie otwarto cele. Przestraszeni i niezorientowani więźniowie sądzili, że to dalsza wywózka na Sybir. Za chwilę szalona radość, całowanie rąk, ściskanie na klęczkach, okrzyki radości, nawet łzy. Będąc ze swą grupą na ubezpieczeniu, przeżyliśmy chwilę napięcia. Szosą od strony Zwierzyńca nadjechał samochód, znieruchomieliśmy na swych stanowiskach, na szczęście minął nas i pojechał do Biłgoraja.

Pełnia, widniusieńko jak w dzień, siarczysty mróz – od strony miasta dolatuje odgłos bębna i orkiestry – trwa bal władzy powiatowej. Z otwartej bramy więziennej pojedynczo i grupkami z tobołkiem w ręku wybiegają uwolnieni – las niedaleko. Więzienie opuściło około 60 Akowców i okazyjnie ze 20 „koniarzy” [kryminalistów], uwolniono też jedną z naszych dzielniejszych kurierek. Strażników zamknięto na wartowni – udało się. Siadanie na sanki i powrót w stronę Józefowa. Nie ujedzie, mróz niesamowity, biegniemy za saniami, spędzamy z siedzeń chłopców, aby się „rozruszali”. Niestety, kilku odmroziło groźnie nogi i uszy, wielomiesięczne leczenie. Najbardziej pechowi trafili tu z powrotem, podczas przeprowadzonej za kilka dni obławy w Majdanie Nepryskim, ujęto kilku chłopców uczestników wyprawy na więzienie, przeszli biedacy swoje…”

Poniemieckie wiezienie w Biłgoraju

Aktualnie budynek więzienia już nie istnieje. Na tym terenie jest prywatny budynek.

W 2015 roku bliski realizacji był pomysł budowy pomnika upamiętniającego więzionych i torturowanych ludzi w tymże więzieniu. Miał być wykonany w formie kamienia, podobny do tego jaki stoi przy placu BCK w Biłgoraju, i tak samo jak tam, na tym również miały znajdować się zdjęcia z tamtych lat. Burmistrz w tej sprawie przekazał wniosek do komisji budżetu. Wniosek poparł Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Oddział w Biłgoraju. Lecz wszystko stanęło, kiedy zaczęto zastanawiać się gdzie postawić ten pomnik; Miasto nie posiada działki w pobliżu, a miejsce przed byłym więzieniem to teren prywatny i pas drogi wojewódzkiej. Przedsięwzięcie umarło śmiercią naturalną. Do dzisiaj pomnika nie ma. 

Related posts

Leave a Comment