W tym miejscu – las okolic wsi Ciosmy i Huty Starej – ukrywał się Andrzej Kiszka ps. “Dąb”, jeden z najdłużej ukrywających się żołnierzy wyklętych. Tutaj miał swój bunkier – ziemiankę i mieszkał w nim przez 9 lat. Kiedyś to był gęsty, niedostępny las, teraz, niestety, jest to teren po wycince, goły, świeżo zasadzony młodnikiem.
W roku 2017 (rok śmierci Andrzeja Kiszki) postawiono tutaj krzyż i tablicę upamiętniającą tego żołnierza. Na tablicy opisana jest jego historia i są różne ciekawe zdjęcia. Inicjatywa tegoż wyszła od Zarządu Koła Obwodu Nisko-Stalowa Wola Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, Nadleśnictwa Biłgoraj oraz oddziału PTTK w Biłgoraju.
Terenem zarządza Nadleśnictwo Biłgoraj.
Jak podaje ten artykuł:
„Andrzej Kiszka urodził się 21 października 1921 r. we wsi Maziarnia. W młodości pracował jako sezonowy robotnik leśny. W czasie II wojny światowej do konspiracji przystąpił już w 1941r. Po wkroczeniu Armii Czerwonej na Lubelszczyznę wstąpił do Milicji Obywatelskiej w celu informowania o akcjach aparatu bezpieczeństwa przeciwko podziemiu antykomunistycznemu i o represjach wobec ludności cywilnej. Po ogłoszeniu amnestii w 1947 r. zdecydował się ujawnić swoją tożsamość w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Janowie Lubelskim. Mimo to nie zaprzestano jego inwigilacji i prób aresztowania. Zaczął się ponownie ukrywać. Przez 9 lat, aż do grudnia 1961 r. jego schronieniem była ziemianka wśród bagien w okolicach Biłgoraja. W 1961 roku został aresztowany, a rok później skazany na dożywocie. W 1963 r. Sąd Najwyższy skrócił ten wyrok do 15 lat, dzięki czemu Kiszka wyszedł na wolność w 1971 r. Jan Kiszka zmarł 14 czerwca 2017 r. w wieku 95 lat.”
Tu jest ciekawy, szczegółowy wywiad z Andrzejem Kiszką:
Fragment:
„Bunkier zrobiony był w Nadleśnictwie Huta Krzeszowska, koło wsi Ciosmy, na wzgórzu, wśród gęstego lasu. W Ciosmach miałem kontakt z dwoma chłopakami, oni pomagali mi tylko letnią porą. Nie wiedzieli o istnieniu bunkra. Na zimę miałem zapasy: ziemniaki, trochę makaronu, suchy chleb.
Tłuszcz był z upolowanych koziołków, mięso było ugotowane i zalane smalcem. Zapasy starczyły na całą zimę. Gotowałem dwa razy dziennie na maszynce spirytusowej, na okres zimy miałem 40 litrów tego paliwa. Na zimę zamykałem się w bunkrze. Nie mogłem z niego całą zimę wychodzić, groziło to pozostawieniem śladów na śniegu. W bunkrze było ciepło, siedziałem całą zimę w koszuli, miałem też książki do czytania. Jednej zimy przyszła do mnie mysz, wpadła do słoika po smalcu, siedziała tam całą zimę, miałem więc z kim rozmawiać. Na wiosnę ją wypuściłem.
Ukrywałem się sam, a UB z gromadą kapusiów robiło wszystko, żeby mnie aresztować lub zamordować. A ja w zimie siedziałem w bunkrze, wiosną i latem byłem panem swoich lasów. To one mnie ratowały. Wszyscy moi koledzy, którzy ukrywali się po wsiach, zostali zamordowani przez UB, przeważnie w wyniku zdrady.”
A tu film dokumentalny z nim, niedługi, 15-minutowy.