W dawnych czasach, kiedy nie wszyscy mogli pozwolić sobie na wizytę u lekarza, w każdej wsi znajdowała się babka lub czarownik do którego zwracali się mieszkańcy wsi w różnych sprawach. Mogły być to dolegliwości związane ze zdrowiem, sprawami osobistymi, lub innymi problemami. Osoba taka była otaczana czcią, podziwem, a jednocześnie strachem, gdyż wierzono, że ma na swoim sumieniu współpracę z siłami nieczystymi.
Czytając prace Oskara Kolberga, możemy dowiedzieć się, że lubelskie szeptuchy na ból zęba zalecają przykładanie mchu do opuchniętego policzka z siódmej sztachety w przęśle, zaś na problemy miłosne podanie naparu z lubczyka osobie, która nie odwzajemnia uczuć. Mieszkanki wsi – czarownice zwane babkami lub szeptuchami – miały cały arsenał sposobów na dolegliwości przekazywanych sobie z pokolenia na pokolenie w linii „po kądzieli”.
I w Łążku Garncarskim, niewielkiej wsi na styku Podkarpacia i Lubelszczyzny, nie mogło być inaczej. W latach 30. XX w. mieszkała w tej wsi kobieta o wątpliwej reputacji, która lubiła potańczyć, wypić a i żadnemu kawalerowi nie odmawiała. Zachodziła sześciokrotnie w ciążę, za każdym razem „spędzała” płód z pomocą miejscowej czarownicy. Nienarodzone dzieci zakopywała na najwyższym wzniesieniu królującym nad wsią, rozkopanej piaskowej górze. Mieszkańcy Łążka, pamiętający tę historię, kilkadziesiąt lat temu twierdzili, że przechodząc w tym miejscu słyszeli płacz dziecka. Ja osobiście kilka razy szedłem tam w nocy i nic podejrzanego nie usłyszałem.
Być może i tutaj pomogły rady miejscowych babek, które żyły jeszcze kilkanaście lat temu. Dotarłem do świadków, którzy opowiedzieli mi jak wygląda sposób zalecany przez babki z lubelskiego, aby uchronić się przed miejscami, gdzie straszą duchy dzieci pochowanych bez sakramentu chrztu. Jeśli stwierdzi się, że przyczyną niewyjaśnionych zjawisk są takie duchy należy: wziąć kropidło, lub zrobić kropidło z ziół, trawy, brzozowych witek. Zamoczyć to kropidło w wodzie, pokropić miejsce i powiedzieć: „ Jakeś panna, niech ci będzie Anna, jak ci pan, niech ci będzie Jan”. Miejscowi twierdzili, że to pomogło na miejscowe strachy na rozkopanej górze i od tego czasu już nic ich nie straszyło. A co się tyczy miejscowych legend to już może wkrótce zamieszczę inne.