Siemka!
Chciałbym podzielić się z Wami niecodziennym spotkaniem z zeszłego tygodnia, które w mojej ocenie zasługuje na krótki reportaż, w moim kąciku przyrodniczym “Z rezerwatu przygody”.
No to od początku… W zeszły wtorek, czyli 27 maja, dzień zaczął się wyjątkowo dobrze. Spałem wtedy na wsi u babci, żeby dodać jej otuchy po tym, jak zawieruszył się jej pieseł, z którym mieszka sama. To pierwszy raz, gdy nie było go tak długo, więc nie chciałem robić sobie i jej nadziei na jego powrót….. a jednak. Właśnie tego wtorkowego ranka obudziło mnie jego szczekanie, i gdy już dotarło do mnie co się stało, zerwałem się niczym po wybuchu bomby i poleciałem w samych gaciach z naszą zgubą i świeczkami w oczach przywitać babcię. Niesamowite szczęście i wzruszenie, jakie nam wtedy towarzyszyło jest nie do opisania.
Zaraz po tym wsiadłem na chwilę do auta, żeby coś sprawdzić, i nie wiem jakim cudem do tego doszło, ale “naprawiły” się również moje głośniki w aucie, które charczały już tak, jak plaga chrabąszczy majowych w pokoju. Pomyślałem wtedy, że skoro ten dzień już mnie tak rozpieścił nie pozostało mi nic, jak wybrać się do lasu. Więc bez dłuższego zastanowienia wrzuciłem na siebie zestaw leśnego wojownika i ruszyłem na krótki rekonesans w nieznane mi jeszcze resztki Lasów Janowskich.
Dobra, miejsce wybrane, sierżant spakowany, więc w drogę! Zaliczając kolejne slalomy bezdrożami, od razu zwróciłem uwagę na ogrom śladów bytowania łosia i byczków jelenia, co tylko wzbudziło moje zainteresowanie jeszcze bardziej, gdyż sam teren był już dla mnie całkiem atrakcyjny.
Nie miałem w zamiarach szukania zrzutów, czy podchodów do obserwacji zwierzyny, więc spacerowałem wolnym krokiem, napawając się wszechobecną zielenią wiosennych liści buczyny, dębów, pięknego zielonego dywanu jagodzisk i kwitnących, białych kwiatostanów bagna zwyczajnego.
W którymś momencie, gdy wszedłem na delikatne wzniesienie terenu, ujrzałem kilkanaście dołków w ziemi, co świadczyło o obecności borsuka w tym miejscu. Dołki te zwane latrynami są wykopywane przez borsuka w celu wydalania odchodów, których potem nie zakopuje. Postanowiłem stanąć w tym miejscu na moment, lecz nie dlatego, żeby liczyć na spotkanie z borsukiem, bo to był środek dnia, czyli 14-15 po południu, a spotkanie go w biały dzień z mojego doświadczenia oraz ogólnej wiedzy, żeby nie skłamać, graniczy z cudem, chciałem po prostu się przyjrzeć miejscu jego bytowania i zebrać myśli.
Dosłownie kilka sekund po tym w jednym z wlotów do nory zauważyłem bawiące się młode… yyy… borsuka? Przecież to niemożliwe… lisa…? No nie wyglądało to na lisy, a raczej małe niedźwiadki. Po chwili zastanowienia dotarło do mnie, że prawdopodobnie zostałem szczęśliwym obserwatorem małej zgrajki bawiących się borsuczków!
Co za piękny dzień! – pomyślałem. Zobaczyć coś takiego na żywo, to niecodzienny fart, który na pewno prędko się nie powtórzy, o ile w ogóle jeszcze będzie mi to dane. Udało mi się to uwiecznić na kilku zdjęciach, a nawet filmie, i tym materiałem chciałbym się z Wami podzielić. Niestety wszystko robione telefonem, więc proszę o wyrozumiałość.
Po krótkiej chwili, z nory wyjrzała zaciekawiona pani mama, której również udało się załapać na sesję, po czym od razu oddaliłem się stamtąd, żeby nie zakłócać ich spokoju.
Chociaż to zdarzenie z pozoru wydaje się zwyczajne i błahe we mnie rozbudziło takie podekscytowanie, że postanowiłem już udać się z powrotem w stronę auta i zakończyć tę krótką, ale jakże intensywną w pozytywne emocje wycieczkę. Oczywiście zabrałem ze sobą również parę śmietków, do czego zachęcam również Was.
Po powrocie do domu, i krótkiej analizie zdjęć z kilkoma znajomymi, stwierdziliśmy, że to są jednak jenoty, a nie borsuki, ale nie zmienia to faktu, że samo spotkanie uważam za mega ekscytujące.
Ten dzień zapamiętam jako jeden z ciekawszych w moim prywatnym kalendarzu wspomnień.
To by było tyle, pozdrawiam Was wszystkich cieplutko!
Sierżant Samozwańczego Patrolu Leśnego KPL – Mateusz S.
Do następnego! Narka!