Historia jednej sówki.
Niedzielne popołudnie. Spacer z synkiem po parku Misztalec. Nagle z pobliskich zarośli zaczynają dochodzić nas odgłosy, jakby walki stada ptaków. Jesteśmy ciekawscy, więc idziemy zobaczyć co się dzieje. Jakież było nasze zdziwienie, gdy zobaczyliśmy podlotka sowy atakowanego przez dwie sójki. Sójki na nasz widok uciekły, na ziemi pod krzakiem bzu zostało małe (no nie takie bardzo małe) wielkookie pisklę. Pooglądaliśmy malucha i żeby zostawić go w spokoju odeszliśmy w stronę placu zabaw. Wtedy stały się dwie rzeczy na raz, wróciły sójki i zaczęły atakować pisklę, a z pobliskich bloków wyjechał na rowerze facet na oko dobrze po pięćdziesiątce (wiekowo też) i zaczął strzelać petardami, prawdopodobnie by płoszyć wrony. “Co za idiota” pomyślałem. A dodając dwa do dwóch (w końcu oglądało się niejeden film o Sherlock’u Holmesie) uznałem, że przestraszone wystrzałami pisklę wypadło z gniazda i teraz potrzebuje pomocy.
Wróciliśmy pod krzak gdzie był maluch. Nie bardzo wiedząc co robić i czerpiąc wiedzę z internetu dzwonię pod 112. Tam po chwilowej konsternacji, operator rzuca garść “niezwykle” pomocnych rad, typu schronisko, ogród zoologiczny, towarzystwo ornitologiczne. Oczywiście, z racji tego, że żadnej z tych instytucji nie ma w Janowie, podziękowałem i postanowiłem dzwonić dalej. Po kilku telefonach m.in.: zoo Zamość, OTOP, Nadleśnictwo Janów Lubelski, Zoom Natury, kolega z grupy, Leśne Pogotowie w Skrzynicach itp., dodzwaniając się lub nie (w końcu była niedziela) trafiłem wreszcie na kogoś kto mnie oświecił i mądrość jego przekazuję wam i sobie ku nauce:
1. Podlotek sowy (uszatki to z tego gatunku wywodził się Kłapek, tak go nazwał mój synek) nie wypadł, a samodzielnie i zgodnie ze swym biologicznym rozwojem wyszedł z gniazda.
2. Sójki i inne krukowate atakują sowy, bo duże sowy atakują krukowate. Darwin nazwał to doborem naturalnym a Disney kręgiem życia. Sówka musi sobie poradzić.
3. W pobliżu (później to też zauważyliśmy) znajduje się jedno z rodziców i w razie konieczności interweniuje. Kiedy interweniować? Jeśli pisklę/podlotek jest wyraźnie ranne lub chore, kiedy atakowane jest przez zwierzęta domowe lub znajduje się na ziemi i nie jest w stanie dostać się na drzewo.
Ostatecznie Kłapek trafił na drzewo (oczywiście po sesji foto, nie mogłem sobie darować). Żadne dziecko, sowa ani sójka nie ucierpiała podczas tego zdarzenia. Jedynym lekko podrapanym i podziobanym został autor tego tekstu (na pamiątkę).
Pomocne informacje:
Co zrobić, gdy znajdziemy podlota sowy: dwuminutowy FILM
Telefon interwencyjny dla ptasich lęgów w Janowie Lubelskim: +48 795 519 385