Z poczytnego tygodnika dowiedziałem się o konkursie fotograficznym, którego tematem były krzyże, kapliczki i figury przydrożne. Nie namyślając się długo postanowiłem wziąć w nim udział. Sprawa niby prosta bo przecież kapliczek jest u nas bez liku. Ale jaki temat wybrać sobie na początek? Zacząłem szukać w Internecie i trafiłem na opis pewnej drogi usianej kapliczkami. Na niecałych 20 kilometrach stoi tam aż 60 czy 70 kapliczek i krzyży. (Co najważniejsze, nie chodzi o krzyże w miejscach tragicznych wypadków drogowych). Ta droga łączy Janów Lubelski z Frampolem.
A więc jazda. Tylko do takiej wyprawy trzeba się jakoś przygotować. Zebrałem mapy z tego terenu i kilka książek traktujących o kapliczkach. Między innymi nabyłem książkę Krzysztofa Garbacza zatytułowaną „Na szlaku biłgorajskich kapliczek i krzyży przydrożnych” wydaną przez Agencję Wydawniczą „PDN” z Zielonej Góry w 2009 roku. Okazało się, że to był strzał w dziesiątkę! Książka pokaźnych rozmiarów, licząca 350 stron, od razu gwarantowała, że autor starał się wyczerpać temat. Ponadto oprawa książki a w szczególności zdjęcie z okładki krzyczało: jedź do Kocudzy! Zobacz to na własne oczy! Zrób zdjęcia i pochwal się przed innymi!
Pojechałem więc w Lasy Janowskie i do Biłgoraja. I co? Nie rozstawałem się ze wspomnianą książką. Autor dotarł bowiem do wielu starszych mieszkańców biłgorajskiej ziemi, przeprowadził z nimi wielogodzinne rozmowy na temat kapliczek i krzyży, na temat ich fundatorów, wykonawców a także tych, którzy opiekują się kapliczkami. To nie wszystko. Autor dotarł do setek zdjęć, dokumentów, obejrzał szereg wystaw, odwiedził wiele muzeów, archiwów i urzędów. Dzięki temu można w książce wyczytać o symbolice różnych figur, a także o symbolice poszczególnych elementów. Bo czasem, gdy przelotnie spojrzymy na nie w terenie, to wszystkie wydają się podobne.
Dotarł też autor na wiele cmentarzy. Mozolnie odczytywał na krzyżach i kapliczkach sentencje i inskrypcje, które z upływem wielu lat wydawały się już nieczytelne.
W książce Krzysztofa Garbacza znajduje się około 270 zdjęć i kilka mapek sytuacyjnych. Autor podkreśla, że umyślnie nie podaje dokładnych namiarów na najstarsze i co cenniejsze obiekty. Nie chce (i słusznie) wskazywać ich ludziom nieuczciwym. Bo tych autentyków, perełek ludowej kultury, oryginalnych dzieł miejscowych świątkarzy zostało już naprawdę niewiele.
Ale i tak dzięki informacjom zawartym w książce można dotrzeć do wielu, niezwykle interesujących miejsc. Tak było przynajmniej w moim przypadku. Z pewnością to nie jest książka, którą przeczyta się strona po stronie, jednym tchem. Jest to pozycja, do której wraca się podczas każdej wycieczki w Lasy Janowskie czy w rejon Biłgoraja. Ba, wraca się też do niej za każdym razem, kiedy w domowym zaciszu wspomina się odbyte wycieczki, kiedy trzeba opisać jakieś zdjęcie, coś sobie przypomnieć.
Przewracając pomału kartki tej książki, przyglądając się zdjęciom, co rusz łapię się na tym, że znowu muszę tam pojechać, muszę to czy tamto zobaczyć.
Jednym słowem zapoznanie się z tą książką dało mi ogromne wyobrażenie o całym zagadnieniu. Dzięki niej mogłem zgłębić temat krzyży, kapliczek i przydrożnych figur w Lasach Janowskich i okolicach Biłgoraja.
Moim zdaniem książka ta jest doskonałą pozycją dla wszystkich, którzy nawet amatorsko, tak jak ja, interesują się kulturą i historią tego regionu. Z całą pewnością będzie także przydatna dla turystów, szczególnie tych, którzy pieszo albo rowerem przemierzają Lasy Janowskie i okolice.
Pan Krzysztof Garbacz okazał się wielkim znawcą tematu, który opisał w swej książce, a ja, patrząc teraz w terenie na kapliczki czy krzyże, czuję duży szacunek do autora i do tych, którzy na co dzień o te kapliczki dbają.
Jeszcze tylko trzy zdania. Napisał autor, że ziemia biłgorajska to jego kraina, tu się urodzili i żyli jego przodkowie. Mój dziadek ze strony mamy był sitarzem z Biłgoraja. I choć już na początku XX wieku wyjechał stamtąd, wierzę, że pomaga mi odkrywać te piękne strony.