Image default

Dzisiaj, czyli 7 września 2020 r., mija 78. rocznica rozstrzelania przez Niemców około siedemdziesięciu Żydów mieszkających w Zdziłowicach, gm. Godziszów. Pochowano ich na polu za wsią przy drodze do Otrocza. Tego dnia w 2011 r. odsłonięto tutaj pomnik – tablicę o kształcie macewy z nazwiskami 26. ofiar, których tożsamość udało się ustalić. Obok stojącego wspomnianego pomnika – tablicy, na zboczu skarpy, położona jest druga mniejsza tablica z dodatkowymi czterema nazwiskami. Trudno konkretnie powiedzieć dlaczego jest osobno, ale najprawdopodobniej została dołożona później niż główny pomnik, po ustaleniu czterech dodatkowych nazwisk z zamordowanych osób. Można tak domniemywać, ponieważ na zdjęciach z 2011 r. jeszcze tej mniejszej tablicy nie widać.  

Miejsce jest mało widoczne z szosy, bo w dosyć znacznym zagłębieniu, ale zaznaczone na mapach, więc z odnalezieniem nie ma problemu. Pomnikiem opiekuje się Gmina Godziszów.

Upamiętnieniem tego miejsca zajęła się Fundacja Pamięć, Która Trwa. Uroczystości, które odbyły się w 2011 r. Fundacja relacjonuje na swojej stronie w ten sposób (można tam znaleźć również zdjęcia z tego wydarzenia):

„Na polu pod lasem, gdzie spoczywają pochowani w 1942 r. Żydzi , zgromadziło się ponad 300 osób by oddać hołd niewinnie pomordowanym. Przybyli: przedstawiciel Kancelarii Prezydenta Polski Jakub Jaskółowski; Naczelny Rabin Polski Michael Schudrich; Starosta Janowski Jerzy Bielecki; wójt Gminy Godziszów Andrzej Olech; przewodniczący Rady Gminy Godziszów Jan Jędzura; dyrektor Muzeum Regionalnego w Janowie Lub. Barbara Nazarewicz; Cipora Miller- ocalona z Zagłady, Steve i Herbert Fox- synowie ocalonego Joska Fuksa, 170- osobowa grupa młodzieży z Izraela; młodzież z Zespołu Szkół ze Zdziłowic wraz z jej dyrektor Urszulą Zielonką na czele oraz mieszkańcy Zdziłowic. Uroczystość prowadził Zbigniew Niziński, prezes Fundacji. Jakub Jaskółowski odczytał list okolicznościowy z Kancelarii Prezydenta RP, Starosta Jerzy Bielecki podkreślił potrzebę pamięci dla miejsc gdzie spoczęli zamordowani Żydzi.
Po odsłonięciu pomnika i złożeniu kwiatów Rabin Michael Schudrich odmówił modlitwę a ksiądz z Parafii Zdziłowice przeczytał psalm. Następnie młodzież ze Zdziłowic zarecytowała wiersze a dyrektor Szkoły Urszula Zielonka odczytała listę dzieci żydowskich uczęszczających przed wojną do tutejszej szkoły. Wzruszającą pieśń zaprezentowały też dziewczyny z Izraela.
Podczas uroczystości grała orkiestra dęta Ochotniczej Straży Pożarnej ze Zdziłowic. Muzyka orkiestry dodała dramaturgii i dostojności temu wydarzeniu.”

W uroczystości uczestniczyli również świadkowie wydarzeń, którzy tak wspominali tamten dzień:

„Cipora Miller, która przybyła z Izraela na uroczystość ze swoją rodziną, z przejęciem opowiedziała historię swych wojennych losów. Urodziła się w 1926 r. w Zdziłowicach, nazywała się wtedy Fajga Weber. Podczas zagłady Żydów, choć ranna, zdołała się ukryć. W tej egzekucji zginęła jej matka Mala, babcia, siostry i brat.
Steve Fox przedstawił wspomnienie o swoim ojcu Josku i zamordowanych tu członkach jego rodziny.
Stanisław Ładziak, 88- letni świadek wydarzeń, przypomniał ten tragiczny dzień 7 września 1942 r. Mieszkańcy Zdziłowic zostali zmuszeni przez Niemców do stawienia się na placu. Żydów oddzielono, były to głównie kobiety i dzieci, całe rodziny, razem około 70 osób. Niemcy odprowadzili ich na rozstrzelanie. Po chwili pozostali na placu usłyszeli strzały i krzyk mordowanych. Sami też płakali, nie wiedzieli bowiem co może ich zaraz spotkać. Następnie Niemcy wybrali około 140 młodych mężczyzn Polaków, załadowali ich na auta i wywieźli na Majdanek a potem do obozu w Pustkowie. Wielu z nich nigdy już nie wróciło do domu.
Następnego dnia po egzekucji Żydów sołtys nakazał mieszkańcom zakopać ich ciała, pochowano ich w pobliżu miejsca egzekucji. Tak spoczywają w tym miejscu do dziś.”

O tamtym dniu wspomina również Jan Mazur, którego relacja została umieszczona w 2003 r. w dwunastym tomie zbiorów Fundacji Moje Wojenne Dzieciństwo pt. „Podczas wojny w Zdziłowicach”:

„7 września 1942 roku Niemcy z rana otoczyli kordonem całą wieś, zagnali chłopów i kobiety z dziećmi na plac, wybrali około 120 mężczyzn, po czym załadowali ich na samochody i przez Otrocz i Wysokie zawieźli do obozu na Majdanku pod Lublinem. Trafiło tam dwóch moich braci – Józef (ur. 1920) i Stanisław (ur. 1924). Kilkunastu śmiałków uciekło po drodze. Po miesiącu przewieziono zatrzymanych pociągiem z Lublina do Pustkowia koło Dębicy. Z pędzącego pociągu kilku więźniów wyskoczyło. Uratował się też mój brat Stanisław, ale za to prawie codziennie Niemcy plądrowali nasze zabudowania szukając zbiega. Tego samego dnia, 7 września 1942 roku, Niemcy wymordowali wszystkich Żydów ze wsi Zdziłowice, którzy wtedy tam się znaleźli. Było ich około 48 osób – starców, kobiet i dzieci. Pochowano ich na polu pana Zarzecznego w części IV Zdziłowic.”

W tej relacji nie zgadza się liczba pomordowanych Żydów w stosunku do innych podań. Myślę, że dokładnej liczby nigdy się nie dowiemy.

Jan Mazur w swoich wspomnieniach przytacza dodatkowo inne przypadki prześladowania ludności żydowskiej, które warto tutaj przytoczyć, aby poznać szerszy obraz tamtych czasów:

 „Strażacy OSP jednak odpowiednio już nastawieni przez okupantów do rodzin żydowskich otrzymali nakaz wyłapywania Żydów i odstawiania do gminy. Pamiętam jak u Panka w zabudowaniach jakaś nocna banda opryszków zegnała 4 Żydów. Odbyła się regularna walka, bo tamci też byli uzbrojeni. Trzech zabito, a czwarty imieniem Berek zbiegł. Znali go ludzie, bo pochodził ze Zdziłowic. Rankiem całkiem nago ukazał się panu Marcinowi Zyśko, prosząc o ukrycie go i danie odzienia. Zyśko opowiedział o tym swojemu zięciowi i całej rodzinie Walentego Wiechnika. Syn Walentego, Józef, zameldował gdzie trzeba. Przyjechało dwóch granatowych policjantów i zabrali Żyda. Za remizą OSP wołali do gapiów, kto chętny do zastrzelenia zbiega. Zgłosił się Jan Brodowski ps. „Mikułka” i wykonał egzekucję, za co po wojnie siedział 6 lat na zesłaniu w Rosji. Pamiętam też jak tacy sami amatorzy zabili dwoje Żydów o nazwisku Nachman, którzy mieszkali u Antoniego Grabosia oraz dwoje innych, trudniących się krawiectwem (mieszkali kiedyś u Chołobisa w suterenie, a wyciągnięto ich na śmierć od Józefa Boczka, gdzie szyli). Nachmanowie zostali pogrzebani w dołkach na polu Józefa Pestuchy, a ci krawcy przy drodze polnej na działce Stanisława Grabosia.
Pamiętam, że i ja z kolegą Pawłem Sobótką pomagaliśmy przeżyć Żydom. Od wiosny do późnej jesieni 1943 roku ukrywali się oni w szuwarach i wąwozach pod Zdziłowicami. Pewnego razu, gdy paśliśmy krowy przyszedł do nas chłopak żydowski w naszym wieku. Zawarliśmy z nim umowę, że w określone miejsce będziemy mu przynosić coś do jedzenia. Kiedyś złapał nas na tym Jan Zyśko. Najpierw nakrzyczał na nas, a potem złapał kołek do wbijania palików i pognał za Żydem z krzykiem, że go zabije. Nie wiem, czy tak faktycznie zrobił, w każdym razie chłopak już więcej do nas nie przychodził. Zyśko natomiast nakazał nam milczenie, bo w przeciwnym razie zamelduje Niemcom. Zapytaliśmy co zrobił tamtemu, na co odpowiedział śmiejąc się: „Złoiłem mu skórę i przegnałem na cztery wiatry”.”

Ciekawe, czy kiedyś uda się ustalić miejsca pochówku Nachmanów i krawców.

Lokalizacja:
https://www.google.com/maps/d/u/0/viewer?hl=pl&mid=1bfId2YWFHY339ijNf9REvsX6EPxviMHF&ll=50.81504277370319%2C22.539779837821452&z=14

Related posts

3 komentarze

Sylwester Kuziora 10 września 2020 at 00:47

Miejsce pochówku Żydów jest mało zadbane, przynajmniej tak to wygląda ze zdjęcia. Ten plac jest też bardzo mały i wciśnięty pomiędzy pola orne, Aż się prosi o powiększenie tego placu, tak żeby wokół grobu było pozostawione wolne miejsce. Co do relacji Jana Mazura , jest bardzo cenna, ale trzeba pamiętać, że to relacja osoby która w wojnę była młodym chłopcem chodzącym do szkoły. Opisane wydarzenia w których brał udział są bardzo wiarygodne. Inna sprawa że pewnie część wydarzeń była mu znana z relacji innych osób, trzeba na to popatrzeć bardziej krytycznie. Mordowanie pojedynczych Żydów nie jest określone w czasie, inne zdarzenia opisuje z dokładną datą. Także określenie że “strażacy OSP byli odpowiednio nastawieni przez okupantów do rodzin żydowskich”, nie wydaje mi się że młody chłopak mógł mieć takie ogólne spojrzenie na cały otaczający go świat. Pewnie ten wniosek został przez niego przyjęty w późniejszym czasie, także na podstawie relacji innych osób, Nie wiemy w którym okresie wojny to było. Jeśli to było po pacyfikacji Zdziłowic w 1942 roku , to trudno uwierzyć że Polacy słuchali Niemców od których doznali tak wielu krzywd. Te informacje są mniej wiarygodne. Co od roli strażaków OSP w łapaniu i mordowaniu Żydów, dla mnie jest informacją nową ale ostatnio część historyków o tym pisze (ile w tym prawdy to trudno powiedzieć) . Rola policji granatowej w tym procederze jest bardziej znana. W mojej rodzinnej miejscowości Pysznicy też słyszałem o takim zdarzeniu. Policjanci w mojej miejscowości pochodzili z poznańskiego, dawali się we znaki zarówno Żydom jak i miejscowym Polakom. Po zabiciu komendanta posterunku przez partyzantkę AL, Niemcy w ramach odwetu zabili kilka osób w Pysznicy , a 10 Polaków i 10 Żydów gnali za trumną policjanta aż do Janowa i tam ich zabili. Niewątpliwie wielkim bestialstwem było zabicie tego Żyda pojmanego w Zdziłowicach przez osobę która to zrobiła dobrowolnie i na ochotnika. Dziwne że po wojnie nie został surowiej ukarany. Co do wszystkich relacji dotyczących historii, trzeba bardzo uważać gdyż często może być tak że powielamy nieprawdziwe informację. W Pysznicy także jest opisana przez Krzysztofa Bajka historia znęcania się miejscowych nad Żydami , która wg mnie jest nieprawdziwa. Bajek powołuje się na relację osoby która miał 84 lat gdy ją poznał (zmarła w wieku 86), a która w czasie wybuchu wojny miała 10 lat. Niestety informacja poszła w eter , a autor pozostaje niewzruszony na moje uwagi że opisane zdarzenia nie mają potwierdzenia w relacjach świadka i dostępnych źródłach na ten temat.

Reply
Jakub Piechota 10 września 2020 at 23:05

Ze wspomnieniami tak jest. Niby to samo zdarzenie, a różni ludzie różnie je zapamiętują. Dlatego trzeba mieć tę świadomość, że to tylko wspomnienie, i że odpowiedzialność na nie bierze ten, kto się pod nimi podpisuje. Relacja historyczna tworzy się z kilku wspomnień potwierdzających się, lub też z dokumentów. Co innego plotka, która nie ma autora, a która podawana jest np. w formie “mówi się, że…”. Wspomnienie ma tę wartość, że wzbogaca nam ówczesny świat i być może nawet jeżeli fakty były nieco inne, to zasadę pewnych prawidłowości można skonfrontować z innymi podaniami. Na przykład o tym OSP; jeżeli gdzieś ktoś napisał o tym samym ich postępowaniu w innych wspomnieniach w innym miejscu, to tworzy się nam pewien obraz. Dlatego ja bardzo cenię wspomnienia i nie traktuję ich wyłącznie jako sterylny obraz historii, ale jako opowieść przefiltrowana przeżyciami i emocjami, a ta ma również niebywałą wartość poznawczą, ale pod nieco innym kątem. Wystarczy o tym pamiętać.

Reply
Sylwester Kuziora 16 września 2020 at 23:57

Jeszcze jedna informacja znaleziona w internecie: “Akta w sprawie karnej prowadzonej przeciwko: Stanisław Ładziak, imię ojca: Paweł, ur. 29-08-1907 r.,oskarżony o zastrzelenie mężczyzny narodowości żydowskie…” https://inwentarz.ipn.gov.pl/showDetails?id=4108037&q=zdzi%C5%82owice&page=1&url=%5B|typ=0]

Reply

Leave a Comment