Image default
Goliszowiec Historia regionu Lipa

Stara szkoła w Lipie i droga z Lipy do Goliszowca. Wspomnienia, refleksje, podróże (3)

Lipa. Wspomnienia, refleksje, podróże (3)

Jeszcze zima, ale wiosna już nadchodzi. Żeby przygotować się do tej pory roku postanowiłem kontynuować temat leśnych cudów. Dlaczego cudów? Dlatego, że las sam w sobie stwarza wspaniałą i tajemniczą atmosferę. Jak już pisałem wcześniej, w lesie spędziłem bardzo dużo swojego młodzieńczego czasu. Poznałem las w wieku około 7 lat. Wcześniej nie mieszkaliśmy w Lipie, bo ojciec po II wojnie skierowany był do pracy na ziemiach zachodnich w okolice Zgorzelca. W drugiej połowie lat 60. wrócił wraz rodziną na swoją ojcowiznę. Pamiętam jak w 1968 roku poszedłem do I klasy. Szkoła wtedy mieściła się w starym budynku, tam gdzie obecnie jest targowisko. Budynek był przedwojenny, drewniany i piętrowy. W tej szkole spędziłem chyba tylko dwa lata, bo w tym czasie budowano już nową szkołę. Lubiłem starą szkołę. Biegaliśmy na przerwach po wielkim podwórku, a obok ogrodzenia było żwirowe boisko. Najciekawsze były odgłosy jakie wydawały stare deski i woźny z dzwonkiem w dłoni. Nowa szkoła była nowoczesna, wielka i błyszcząca. Często ze szkoły wracałem z kolegami drogami leśnymi. Już wtedy ciągnęło mnie do lasu. Można było iść przez wieś i nawet z czasem chodnik wybudowano, ale najwięcej frajdy dawały piaszczyste drogi i leśne ścieżki. Jesienią przy okazji można było nazbierać grzybów. Lasy Lipskie słynne były z prawdziwków. Często jak był wysyp, a one po prostu bywały często, to w ciągu godziny zbierałem ponad 100 prawdziwków. Ludziska zjeżdżali się do Lipy z okolicznych miast i wsi. Taki był urodzaj. Obecnie jest mniej, ale i tak można trafić na piękne okazy.

W dzisiejszym artykule zabieram Was na drogę prowadzącą z Lipy do Goliszowca. Za moich czasów nie było asfaltowej drogi. Trzeba było przebijać się leśnymi duktami. To była prawdziwa wyprawa. Teraz siadam na rower i ruszam. Najbardziej lubię jechać wczesnym rankiem. Wtedy jest cisza, spokój, śpiewają ptaki, a wstające słońce potrafi dać cudowny spektakl i grę świateł. To czysty miód dla mojej duszy. Na prezentowanych zdjęciach zarejestrowałem taki spektakl. Wydaje się, że to zwykła droga przez las, która zaczyna się przy tartaku i biegnie łagodnymi zakrętami do leśnej osady Goliszowiec. Dla mnie to nie jest tak oczywiste. Wystarczy dobrze się rozglądać i można zauważyć piękno. Wszystkie zdjęcia, które dołączam do tego postu zostały wykonane z tej drogi, albo z jej najbliższego otoczenia. Nie zdradzam co udało mi się zatrzymać w kadrze. Odkryjcie to sami. Zapraszam…

Pozdrawiam serdecznie wszystkich i życzę miłego oglądania. Mam nadzieję, że rozpoznacie co przedstawiają.

Może wśród oglądających znajdzie się ktoś kto chodził ze mną do jednej klasy, albo znał mnie w szkole i w Lipie? Będzie mi bardzo miło jakby ktoś się odezwał.


Fotografie: Krzysztof Wydra.

Related posts

Leave a Comment