W ostatnią niedzielę lutego, wraz z ostatnim tchnieniem mrozu, Grupa Eksploratorów Ścieżek i Bagien Lasów Janowskich wybrała się biegiem rzeki Trzebensz, aby wykorzystać jeszcze istniejący lód i pospacerować miejscami, które poza zimą są z reguły niedostępne. Niedostępne, ponieważ wraz z biegiem Trzebensz zyskuje na dzikości, a liczne tamy bobrowe wymuszają na wodzie szerokie rozlewiska i tworzenie urokliwych wysepek, na które w lecie bez woderów suchą stopą nie dojdzie.
Wędrówkę zaczęliśmy w Zofiance Dolnej, a skończyliśmy w Janowie Lubelskim.
Ponoć Trzebensz jest jedną z najczystszych rzek w województwie lubelskim. Na początku swojego biegu jest uregulowanym rowem. Z czasem jednak zaczyna meandrować, rozlewać się i wić. Kiedy szliśmy była pokryta lodem, ale przy brzegu, lub tam, gdzie bobry wymusiły szybszy spływ w szczelinie tamy, lód był bardzo cienki, albo w ogóle go nie było.
Tam gdzie dało się iść brzegiem spacerek był klasyczny, ale później szliśmy już po lodzie, spod którego wystawały kępy traw, i adrenalina klasykę zmieniła na alternatywę. Tak się złożyło, że tylko ja dwa razy przebiłem lód wsadzając nogę po kolano w zimne błoto i wodę, reszta grupy wyszła cało ucząc się na moich błędach. Kilka razy natrafialiśmy na tamy bobrowe. Wspaniała robota; zapewne gdyby nie tamy, wody by tu nie było, spłynęła by do Białej (Białki) w try miga. W obliczu suszy tamy bobrowe mają kolosalne znaczenie.
Emocji nie brakowało, ale i wrażeń przyrodniczych tym bardziej. Było naprawdę pięknie. Widzieliśmy sarny, nad głową latały żurawie, gdzieniegdzie te ogromne ptaki przechadzały się przy brzegu, były też rozkrzyczane kruki i w kilku miejscach ogromne żeremie bobrów. W pewnym momencie doszliśmy do okazałej dzikiej wysepki, na której leżała czaszka łosia, elementy żuchwy i innych kości. Zobaczycie to wszystko na zdjęciach.
Kiedy do szosy Janów Lubelski – Momoty zostało około półtora kilometra, dolina rzeki zmieniła się w jedno wielkie szerokie trzcinowisko. Nie dało się iść; lód był cienki, można było zapaść się w błoto. Zdecydowaliśmy się kontynuować wędrówkę lasem wzdłuż brzegu. Tym sposobem wyszliśmy do cywilizacji przy ogrodzeniu ogrodu botanicznego arboretum leśnego Nadleśnictwa Janów Lubelski.
Ogółem przeszliśmy prawie 7 km w niecałe 3 godziny.
Na końcu wędrówki podjechaliśmy jeszcze do prawdziwych źródeł Trzebenszy, które wypływają w Zofiance Dolnej. Piękne miejsce, a mam wrażenie, że niewiele osób o nim wie. A dlaczego „prawdziwych”, czy są inne, nieprawdziwe? Są. Te nieprawdziwe są na mapie zaznaczone jako prawdziwe, ale bez zaznaczenia, że są prawdziwe. Z tym, że te prawdziwe prawdziwe, są zaznaczone na mapie jako naprawdę prawdziwe, a te nieprawdziwe są tylko zaznaczone. Kumacie? Żeby nie było.
Był jeszcze czas na ognisko i odpoczynek przy pieczonym jabłku, wędzonym oscypku i tłustej obślizgłej kiełbasie.
Sarny Karawaka w Zofiance Dolnej Ekipa gotowa do wymarszu Żuraw Kruki Żuraw Żeremie bobrów Żeremie bobrów Tropy wydry i żurawia Tama bobrowa Tama bobrowa Most na Gościńcu Biłgorajskim Bobrowa tama Bobrowa tana Żuchwa łosia Ogrodzenie arboretum w Janowie Lub. Źródła rzeki Trzebensz Źródła rzeki Trzebensz Czas na ognisko Ognisko “Przy kominku”
1 komentarz
Zawsze się zastanawiałem po co się betonuje źródełka? Podobnie jest w Łanach.
Fotorelacja na +